Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

Poszewki na poduchy.

Szał maszynowy trwa... Moje pierwsze uszyte własnoręcznie poszwy. Uszyte z pomocą videoinstrukcji Wioli z Bezdomnej. Ale... Żeby nie było za prosto należało włączyć w to drobny recykling :) czyli zutylizować zbędne 3 poszewki na poduchy przewalające się po szafie. Materiał wierzchni był za cienki do używania dziennego. Ponadto, pomyślałam, że lepiej poszwy będą się układać jak je czymś wzmocnię. Więc wzmocniłam żółtą grubszą bawełną, między nią a materiał wierzchni dodałam białą cieńszą (żółty prześwitywał). Przy okazji biała bawełna robi za przedłużacz :) No cóż, czasem chce się więcej niż można mieć i trza kombinować :D Pikowane po wzorach na materiale wierzchnim. Jako tako wyszło. Wypełnienie – nie pierwszej młodości – ikeowe poduchy. Tu nadmienić pragnę, że poduchy już kilkakrotnie prałam, więc ich wkład nieco się zbił i niemiło poprzemieszczał. Otóż, Szanowni Blogerzy/Blogerki: trójwarstwowa poszwa całkowicie eliminuje to dziwne uczucie! Z czego jestem niesamo

Ja szyję! Oraz zaległe skrzynki po jabłkach.

Trzylatkowi należały się jakieś pojemne, porządne skrzynie na zabawki. Wymyśliłam, że te po jabłkach – po dokręceniu kółeczek – będą w sam raz. Skrzynki „robiły się” baaaardzo długo, bo w międzyczasie M. stwierdził, że sam zmontuje skrzynki z resztek paneli podłogowych ;) Nieźle, ale zmontował tylko jedną. Pod wpływem weny dokończyłam więc malowanie i pokrycia (z zasłony) do skrzyń jabłkowych. Kółeczek w skrzynkach jednak brak, bo M. się zbuntował, że to takie badziewie i tylko na czas kiedy nie dorobi drugiej. A że do dzieciowego pokoju trzy skrzynie nie potrzebne, to zawinęłam jedną dla siebie do swojego craft space :) A tu pojawiła się MASZYNA DO SZYCIA. Tescowa co prawda, ale już coś działam i źle nie jest. Pierwsze co na niej uszyłam, to kołderkę i poduszkę dla nienarodzonego. Wykorzystałam to co było pod ręką, czyli starą (oj żałowałam strasznie bo bardzo poprzecierana i ciężko było) poszewkę na poduszkę i bawełniany kocyk. Wyszło jak wyszło, ale już zabieram się za po

Segregator. Prawie jak kartonaż.

  Nie powiem, chciałabym się pobawić w technice kartonażu, ale moja niecierpliwość mogłaby pogłębić frustrację spowodowaną niewypałem mojej nowej pasji. Recykling jednak zawsze zwycięża. A miało być tak pięknie... Zrobiłam porządki w szafie. Szybko do wora, żeby nie kusiło anóżek („a nóż się przyda”). Do wora nie zmieściła się stara torebka. Poprzecierana w diabły. Później M. dorzucił karton po wiertarce. I się zaczęło...: Cięcie:   Klejenie, szycie, przypalanie: Klei się. Z wykorzystaniem ścisków stolarskich i innych obciążników :)  Et voila:  Segregator. Cztery przypinki z podszewki. Przed:      I po: To z myślą o nich ten segregator ;) Gwarancje, paragony, faktury... Pozdrawiam wszystkich zaglądających i dziękuję za wszelkie komentarze, które zostawiacie :) 

Post o torebce

I znowu całkowity recykling. Torebka uszyta z zasłony. O tej zasłonie jeszcze będzie, bo trzylatek ma z niej pokrowiec na materac uszyty. Bardzo solidny, sztywny i gruby materiał. Niestety mnie się strasznie. Z całością namęczyłam się przeokrutnie. To moja pierwsza torba. Oczywiście miałam największy problem z podszewką. Wyszła jak wyszła, ale ma 1 ogromny plus: kieszonki wykonane pod wymiar mojego portfela, kluczy i komórki. Dodatkowo zrobiłam regulowaną długość rączek. Z jednej strony są wiązane z drugiej doszyte na stałe. Na wykończenie torby nie miałam pomysłu. Trochę kombinowałam z kwiatkami, ale została rozeta (wykonana z pozostałości przerabianej marynarki i podszewki innej torebki). Bardzo wygodnie się użytkuje taką „torbę szytą na miarę”.  PS Zakładki widoczne pośrodku torbiszona powstały przypadkiem. Torba okazała się być zbyt głęboka :) Niewygodnie się ją użytkowało.       Torbę szyłam maszyną Brother. Niestety nie moją ( mojej mamy) . Jeden

Pokój dziecięcy, czyli szafkę czas pokazać.

Grzebałam się, ale w końcu zawisła, została sfotografowana i publikuję. Z efektu jestem w miarę zadowolona, pomimo popełnienia - chyba największego - błędu, tj. nierozkręcenia wszystkich elementów. Najbardziej żałuję, że nie „odbiłam” tylnej ścianki mebla, gdyż wnęki półek malowało się fatalnie. Szafka to: - sklejka drewniana, - wiek ok. 20 lat, - pokrzywiona w wyniku różnego przechowywania, - bejcowana. Metamorfoza polegała na: - umyciu płynem do naczyń (aby pozbyć się piwnicznego kurzu), - przetarciu rozpuszczalnikiem, - pomalowaniu 3x wałkiem, farbą akrylową do drewna i metalu, - zabezpieczeniu (przed kurzem i szybkim wytarciem) części poziomych lakierem bezbarwnym 1x. Z bejcą miałam problem, ponieważ zaczęła mieszać się z białą farbą dając uroczy, różowy kolorek. Gdybym miała córeczkę, to pewnie skończyłoby się na 1 warstwie :) Szafka jest bardzo pojemna, mimo że nie zajmuje dużo miejsca. Ma tylko 32cm głębokości, a zmieściłam w niej wszystkie ubrank