Szał maszynowy trwa... Moje pierwsze uszyte własnoręcznie poszwy. Uszyte z pomocą videoinstrukcji Wioli z Bezdomnej. Ale... Żeby nie było za prosto należało włączyć w to drobny recykling :) czyli zutylizować zbędne 3 poszewki na poduchy przewalające się po szafie. Materiał wierzchni był za cienki do używania dziennego. Ponadto, pomyślałam, że lepiej poszwy będą się układać jak je czymś wzmocnię. Więc wzmocniłam żółtą grubszą bawełną, między nią a materiał wierzchni dodałam białą cieńszą (żółty prześwitywał). Przy okazji biała bawełna robi za przedłużacz :) No cóż, czasem chce się więcej niż można mieć i trza kombinować :D Pikowane po wzorach na materiale wierzchnim. Jako tako wyszło. Wypełnienie – nie pierwszej młodości – ikeowe poduchy. Tu nadmienić pragnę, że poduchy już kilkakrotnie prałam, więc ich wkład nieco się zbił i niemiło poprzemieszczał. Otóż, Szanowni Blogerzy/Blogerki: trójwarstwowa poszwa całkowicie eliminuje to dziwne uczucie! Z czego jestem niesamo